„Mam na imię Zuza, mam 35 lat. Przed zawarciem związku małżeńskiego mój partner był wspaniałym mężczyzną. Dbał o mnie, liczył się z moim zdaniem, organizował wspaniałe wycieczki, zaskakujące niespodzianki. Zawsze był nieco nerwowy, zazdrosny o mnie, chciał wiedzieć co w danym momencie robię. Ja tłumaczyłam sobie, że to normalne – przecież tak bardzo mnie kocha. Wszystko zmieniło się po ślubie. Stał się kontrolujący, zaborczy, agresywny. Zakazał mi kontaktowania się z mężczyznami. Raz zdarzyło się nawet, że zaatakował mojego współpracownika, z którym byłam na lunchu. Po tym wydarzeniu moje życie zmieniło się w piekło. Mąż wyrzucał mi, że źle zajmuje się domem, wychowaniem naszego dziecka. Mówił, że jestem oziębła seksualnie, bo nie chciałam odbywać z nim żadnych stosunków płciowych. Twierdził, że jestem wariatką. Wierzyłam jego słowa. Przecież to ja źle zaścieliłam łóżko, przecież to ja przegotowałam makaron na obiad, przecież to ja źle wyprasowałam jego koszulę. Bicie było karą, bić można było wariatkę. A jednak kochał tę wariatkę, chciał z nią być, a ja chciałam być dla niego żoną idealną, jakiej sobie życzył…”.

Czy większość kobiet doświadcza podobnych uczuć? Czy większość kobiet bezgranicznie ufa i wierzy słowom sprawcy? Czy większość kobiet stara się zaspokoić pragnienia agresora? Odpowiedź brzmi: TAK. Większość kobiet doświadczających przemocy, stara się spełniać wszystkie wymagania stawiane przez sprawcę przemocy, dostosowuje się do niego, pragnie być dla niego idealna żoną, przyjaciółką kochanką, matką. Kobieta ma nadzieję, że gdy osiągnie perfekcję – przemoc ustanie. Jednak tak się nie dzieje. Z każdym dniem przemoc staje się coraz bardziej intensywna, wyrafinowana. Zmienia swoje oblicze. Z przemocy psychicznej przechodzi w przemoc fizyczną, bądź seksualną. Osoba doświadczająca przemocy traci grunt pod nogami, jest zdezorientowana. Bo przecież po każdym akcie przemocy, sprawca przeprasza, obiecuje poprawę, przynosi kwiaty, jest czuły i szarmancki. Jednak ta faza kończy się i dalej czujemy napięcie. Intuicja podpowiada nam, że za jakiś czas nastąpi kolejny wybuch. Mamy rację. Tak wygląda bowiem cykl przemocy. Polega on na tym, że sprawca po każdym incydencie przemocy obiecuje poprawę, zmienia swoje postępowanie na krótki okres. Jest to tzw. faza miesiąca miodowego. Jest ona krótka, z czasem zanika i pozostaje sama przemoc. Wiele osób nie może rozumieć, dlaczego ofiara tkwi w związku pełnym bólu, dlaczego nie odejdzie? Osoby doświadczające przemocy często czują się odpowiedzialne za zachowanie sprawcy, obwiniają się, uważają, że to one sprowokowały sprawcę do agresywnego działania. Często nie wierzą w to czego doświadczają. Przecież wcześniej sprawca był najbardziej opiekuńczym i najwrażliwszym człowiekiem jakiegokolwiek spotkaliśmy w naszym życiu. Nadzieja to kolejny aspekt, który trzyma ofiarę przy agresorze. Ma nadzieję, że sprawca się zmieni i ponownie będzie osobą w której się zakochaliśmy. Często ofiary izolują się przed otoczeniem, czują wstyd i porażkę. Boją się poprosić o pomoc.

Przemoc nie musi trwać wiecznie, można ją przerwać. Musimy pamiętać, że żadne zachowanie nie upoważnia do stosowania przemocy. Nikt z nas nie jest odpowiedzialny za zachowania agresywne partnera, który pozwala sobie na stosowanie przemocy wobec nas i naszych bliskich. Wina zawsze leży po jego stronie. Nie lękajmy się mówić o przemocy, w ten sposób pomagamy sobie i innym ludziom, pozostającym tak trudnej sytuacji. Wyciągnijmy do nich rękę, nawet gdy ofiara będzie bała się po nią sięgnąć. Wsparcie – każdy z nas może go udzielić drugiej osobie. To ono zaspokaja nasze poczucie bezpieczeństwa i przynależności. To ono jest najbardziej potrzebne osobom doświadczającym zjawiska przemocy. Przerwijmy milczenie i pomóżmy innym.

Magdalena Powała – psycholog.

PODOBNE ARTYKUŁY