Tęsknota jest naturalnym uczuciem. Jednak korzyści z samodzielnego wyjazdu dziecka są niebagatelne: to świetna inwestycja w jego rozwój i dobre relacje z innymi, ważna lekcja samodzielności. Chociaż o tym wiemy, dopadają nas wątpliwości: czy na pewno dziecko powinno jechać? Czy da sobie radę, czy będzie tęsknić? Jak poradzić sobie z tymi emocjami i najlepiej przygotować siebie i malucha na wyjazd?

Czy można określić wiek, w którym dziecko jest gotowe na samodzielny wyjazd na kolonie?

Każde dziecko jest inne. Jedno bez problemu rozstanie się z mamą wcześniej, około 6. roku życia, inne zaś, nawet gdy skończy 10 lat, nie będzie gotowe. Wszystko zależy od tego, jak bardzo przeżywa rozłąkę z mamą, czy adaptacja w przedszkolu przebiegła bez zakłóceń, czy towarzystwo rówieśników jest dla niego ważne. Od najmłodszych lat powinniśmy przyzwyczajać dziecko, że może być fajnie nie tylko wtedy, gdy jest z mamą. Zachęcajmy malucha do kilkudniowego wyjazdu na wakacje z babcią i dziadkiem, pozwalajmy na nocowanie u kolegów. Taką rozwojową gotowość dziecka do angażowania się w relacje z kimś innym poza rodzicami, np. z wychowawcą klasy, trenerem widać już w pierwszych klasach szkoły podstawowej.

Jak możemy przygotować dziecko do wyjazdu?

Wyjazd na kolonie przede wszystkim powinien być wspólną decyzją. Absolutnie nie wysyłajmy malucha na siłę, nie próbujmy przekupić drogą zabawką. Nie mówmy: „Musisz jechać, bo już zapłaciliśmy”. Wspólnie wybierzmy lokalizację kolonii. Dziecko to mały człowiek, który musi wiedzieć, że jego zdanie się liczy. Gdy decyzja wreszcie zapadła, zacznijmy powoli przygotowywać dziecko na to, co je czeka, tuż przed wyjazdem jest na to trochę za późno. Możemy opowiadać o własnych doświadczeniach z dzieciństwa, pokazać swoje zdjęcia z kolonijnych wyjazdów, zachęcić wspólnym czytaniem książki na ten temat. Rozmawiajmy o obozowym zwyczajach, o zasadach, jakich trzeba przestrzegać. Upewnijmy przyszłego kolonistę, że będzie mógł zwrócić się do wychowawcy z każdą sprawą, że będzie mógł zadzwonić do rodziców. Zachętą będzie również fakt, że dziecko dostanie kieszonkowe i będzie mogło samo podejmować decyzje, na co je wyda. Poziom lęku z pewnością się obniży, jeśli dziecko pojedzie na obóz organizowany przez szkołę, z nauczycielem, którego zna lub z zaprzyjaźnionym kolegą czy koleżanką. A informację o tym, że dzieciaki chcą mieszkać w jednym pokoju, koniecznie przekażmy organizatorowi kolonii. Od organizatora zwykle dostajemy listę rzeczy, które należy spakować dziecku. Ułatwieniem dla dziecka będzie też spis tego, co wkładamy walizki. Jeśli na co dzień to mama przygotowuje dziecku ubranie, przetrenujmy samodzielne jego dobieranie, przetestujmy, jak działają suwaki w kurtkach i bluzach, zawiązywanie i zakładanie butów, szczególnie nowych kupionych na wyjazd. To wszystko może sprawić, że dziecko nabierze pewności siebie, skupi się na tym, co potrafi i nabierze chęci na wyjazd.

Jak postąpić, gdy następnego dnia po wyjeździe słyszymy w słuchawce smutny głos albo płacz?

Jeśli syn lub córka się rozkleja, absolutnie nie powinniśmy wpadać w panikę. To normalne, że dziecko wzrusza się, gdy słyszy głos mamy. Tęsknota jest naturalnym uczuciem, wyraża przywiązanie do rodziców. Nie ma związku z tym, czy dziecku jest dobrze, czy źle. Wspierajmy je, że jest dzielne, zachęcajmy, by opowiadało, co fajnego się wydarzyło. Podkreślajmy, jak bardzo jesteśmy dumni, że radzi sobie samo. Wysłuchajmy uważnie relacji, dopytajmy, co się wydarzyło, spróbujmy nazwać emocje dziecka. Obiecajmy, że gdy wróci, przygotujemy ulubione ciasto, by dziecko wiedziało, że jest przez nas oczekiwane.

Jakie sygnały mogą świadczyć o tym, że dziecku nie jest dobrze i że lepiej rozważyć szybsze zakończenie kolonii?

Tak bywa. Nie wsiadajmy od razu w auto, spróbujmy porozmawiać z wychowawcą, jak maluch sobie radzi. Dowiedzmy się, czy płacze tylko wieczorem, a przez cały dzień dobrze się bawi, czy jest osowiały przez cały czas. Większość firm udostępnia rodzicom zdjęcia z życia kolonijnego. Przyjrzyjmy się, czy dziecko jest na nich zadowolone. Jeśli upiera się, że chce wrócić do domu, bądźmy z nim szczerzy, nie szukajmy wymówek, dlaczego nie przyjedziemy: „Nie dostanę urlopu”, „Popsuł mi się samochód” itp. Lepiej powiedzieć, że uważamy, iż jego samopoczucie poprawi się w ciągu kolejnych dni. Zdarza się jednak, że dziecko musimy odebrać. Nasuwa się tutaj poczucie porażki… Czasem dziecko nie jest gotowe na takie doświadczenie jak samodzielny wyjazd. Jeśli sytuacja się nie poprawia, maluch nie chce brać udziału w zajęciach, płacze, czuje się opuszczony, stroni od rówieśników, trzeba go odebrać z obozu. I koniecznie z nim porozmawiać, zapewnić, że nie mamy pretensji, że w życiu różnie bywa i nie zawsze wszystko się udaje. Że doceniamy, iż próbował radzić sobie przez kilka dni. Ważne, by dziecko nie traktowało sytuacji, w której poszło za swoimi potrzebami i emocjami, w kategoriach porażki. Wyjazd na kolonie rodzice traktują niekiedy jako sposób na oderwanie dziecka od gier komputerowych. Zwłaszcza chłopcy odmawiają wyjazdu, bo wolą wolny czas spędzać przed komputerem. Czy naciskać na wyjazd w takiej sytuacji? To nie ma sensu, bo taki młodzieniec albo będzie rozpaczał na obozie, albo będzie sprawiał kłopoty wychowawcze. Dziecko, które zostało wysłane na obóz wbrew swojej woli, może robić wszystkim na złość, licząc, że zostanie odesłane do domu. Istnieje więc ryzyko, że stracimy pieniądze, bo i tak będziemy musieli je odebrać. Nie rozmawiajmy z synem z pozycji siły. Wyjaśnijmy, że w czasie wolnym na obozie będzie mógł zagrać na telefonie albo wspólnie ustalmy, że jeśli nie na obóz, pojedzie do babci, a na komputerze nie będzie grał dłużej niż godzinę.

Czy odwiedziny podczas kolonii to dobry pomysł?

Taką decyzję podejmujmy rozważnie. Życie obozowe ma swój rytm i nasz kolonista po tygodniu zapewne już w ten rytm wpadł, poradził sobie z trudnymi emocjami. Niektóre dzieciaki pod wpływem odwiedzin rozklejają się i przestają sobie radzić tak jak na początku wyjazdu. My znamy swoje dzieci najlepiej i sami musimy podjąć decyzję. Niekiedy odwiedziny są nie tylko zbędne, ale również szkodliwe, mogą sprowokować chęć powrotu do domu pod wpływem chwilowych emocji. To także zależy od tego, jakie jest dziecko. Jeśli wyjątkowo źle znosi pojawienie się nowego członka rodziny, któremu mama poświęca dużo czasu – może lepiej zrezygnować z kolonii, by nie czuło się odrzucone. Jednak warto podjąć próbę zachęcenia do wyjazdu. Starajmy się podkreślić dobre strony bycia starszym rodzeństwem. Spróbujmy zachęcić dziecko, mówiąc: „Młodsza siostra musi zostać w domu, bo jest za mała, a ty jesteś duży, możesz sam decydować, fajnie spędzać czas”. Wyjazd może nie być dobrym pomysłem, jeśli dziecko nie odstępuje nas na krok, nie jest w stanie bawić się samo, jest płaczliwe. Wtedy powinniśmy zapewnić mu bliskość, a nie odsyłać w inne środowisko.

Co robić, gdy to rodzice mają problem z podjęciem decyzji o wyjeździe na obóz?

Przygotowując dziecko do wyjazdu, musimy uporać się ze swoimi emocjami. Gdy dzieci widzą niepokój rodziców, same zaczynają odczuwać lęk, strach przed tym, co nieznane. Spróbujmy pozbyć się lęków, rozmawiając z organizatorem kolonii, wypytajmy o szczegóły, zasady, upewnijmy się, że nasze dziecko będzie bezpieczne.
Jeśli to nie pomaga, może warto zasięgnąć porady psychologa, odpowiedzieć na pytanie, czy powodem tego lęku jest obawa o bezpieczeństwo, czy silna potrzeba kontroli, i próbować uporać się z tym problemem. To ważne, abyśmy także przygotowywali się do tego, że kiedyś trzeba będzie syna czy córkę wypuścić w dorosły świat. Nasze dzieci zazwyczaj pragną spędzać czas z rówieśnikami, wchodzić z nimi w spontaniczne relacje bez kontroli rodzicielskiej. Jeśli są ciągle „na smyczy”, wraz z wiekiem coraz trudniej im wchodzić w relacje z innymi. To może mieć konsekwencje nawet w dorosłym życiu. Musimy sobie uświadomić, że dzieci mają prawo do popełniania drobnych błędów, ponoszenia ich konsekwencji. Na tym polega dojrzewanie. Tak jak dziecko uczy się chodzić, tak uczy się relacji z innymi. Dziecko chowane pod kloszem stanie się zamknięte, niesamodzielne, będzie mieć trudności z nawiązywaniem kontaktów.

autor: Joanna Cholewa – psycholog, pedagog, psychodietetyk

PODOBNE ARTYKUŁY