Człowiek naraża się na łzy, gdy raz pozwoli się oswoić (Mały Książę, Antoine de Saint – Exupery). Dlaczego choć przecież bardzo chcemy kochać i być kochanymi, tak trudno przychodzi nam zaangażowanie się w relację z drugim człowiekiem? Co nam przeszkadza i nie pozwala w pełni otworzyć się na innych, a tym samym dać sobie szansy na szczęście we dwoje?

Łatwiej pójść drogą na skróty zawierając powierzchowne i przelotne znajomości, aniżeli podjąć ryzyko zagłębienia się w pragnienia i ,,ciemne strony’’ drugiej osoby. A może przede wszystkim boimy się zajrzeć we własne wnętrze, by nie przekonać się przypadkiem, że nie jesteśmy tacy, jakimi chcielibyśmy siebie widzieć?

Zaangażowanie w jakąkolwiek relację, związek czy przyjaźń, pojawia się wówczas, kiedy dokonujemy przejścia od niepewności dotyczącej zawarcia związku do pewności i postanowienia, że relacja ta jest dokładnie tym, czego chcemy. Tu nie ma miejsca na wahanie, jest to decyzja, że z tym człowiekiem chcę wiązać swoją przyszłość, deklaracja przynależności do kogoś i czas potwierdzenia tych postanowień działaniami. Nie oznacza to, że na tym etapie jesteśmy wolni od obaw, raczej jesteśmy wtedy gotowi podjąć ryzyko, zawierzyć, że postawienie wszystkiego na jednej szali pozwoli nam na stworzenie dobrego związku. Trwałość związku zależy w dużej mierze od równomiernego rozkładu sił, czyli podobnego zaangażowania z dwóch stron. Brak zaangażowania ze strony jednej z osób w związku czasowo jest możliwy, jednak w dłuższej perspektywie czasu może stać się przyczyną frustracji i pretensji.

Miej się na baczności!

Niektóre osoby szczególnie boją się zaangażowania, gdyż nieodłącznie towarzyszy im lęk przed popełnieniem błędu. Często taka postawa wynika z negatywnych uprzednich doświadczeń, które okazały się na tyle bolesne i trudne do zaakceptowania, że ciągle nimi żyjemy. Nie pozwalamy sobie na wejście w coś nowego, bo obawiamy się, że scenariusz się powtórzy, a my znowu zostaniemy porzuceni ze złamanym sercem. Chowamy żal i biczujemy się za popełnione błędy, powtarzając sobie w duchu: już nigdy więcej nie dam się nabrać!

My heart is like the open highway!

Jedyne co można zrobić to wybaczyć sobie i wyleczyć stare rany, zamknąć na zawsze rozdziały z przeszłości, której upiory wciąż nas straszą. Otworzyć własne serce na innych ludzi i dać sobie przyzwolenie na popełnianie błędów. Bardzo ważne, by odbyć tę samotną podróż w głąb siebie i sprawdzić, co jest powodem naszego lęku przed zaangażowaniem. Często są to schematy myślenia i postępowania, które są tak silne, że bez uświadomienia ich sobie nie będziemy w stanie nauczyć się myśleć i działać w inny sposób.

Są także osoby, które potrzebują gwarancji, że ktoś ich nie zostawi, nie odejdzie, nie zrani oraz, że na pewno jest to ta właściwa dla nich osoba na całe życie. Oczywiście nikt nikomu takiej gwarancji dać nie może, gdyż relacje ludzkie są niezwykle zmienne. Nasze potrzeby, pragnienia zmieniają się, wciąż kształtuje się także nasza osobowość, dorastamy. Sami, patrząc wstecz, nierzadko nie poznajemy osoby, którą byliśmy jeszcze kilka lat temu. Zaufać – tylko tyle i aż tyle możemy zrobić, by nie bać się podjęcia ryzyka bycia z wyjątkową dla nas osobą. W jednym z amerykańskich filmów odbywa się rozmowa pomiędzy bohaterem cierpiącym na lęk przed zaangażowaniem, a jego przyjacielem, który ma żonę i dwójkę dzieci. Ten drugi próbuje przekonać tego pierwszego, że miłość nie jest niczym strasznym, że może być najpiękniejszym doświadczeniem w życiu, nie należy się jej tylko bać. Padają wtedy takie słowa: W miłości są dwa scenariusze: chłopak traci dziewczynę lub dziewczyna traci chłopaka. Zawsze ktoś zostaje sam. Tak się po prostu dzieje. Jeśli tego nie zaakceptujesz przyjdzie Ci umrzeć we własnych ramionach.

Jeśli przyjmiemy, że ludzie tak samo spotykają się, są ze sobą razem jak i rozstają się, łatwiej będzie nam zaakceptować stratę, a odrzucenie nie będzie dla nas życiową tragedią, po której nie będziemy potrafili się pozbierać. Zaakceptowanie pewnych praw, które od zawsze towarzyszyły człowiekowi i regulowały jego życie daje nam samym spokój, pozwala sobie wybaczyć i nie gnębić się tym, co przecież nie do końca było od nas zależne.

Jak mam rozpoznać swoją Drugą Połowę?

Nie bojąc się ryzyka. Ryzyka porażki, odrzucenia, rozczarowań.

Nigdy nie wolno nam rezygnować z poszukiwania Miłości. Ten, kto przestaje szukać, przegrywa życie.
[Paulo Coelho – Brida]

Trzeba pamiętać, że związek nieodzownie wiąże się z ryzykiem, a jedyne co można zrobić to zajrzeć w swoje wnętrze i poszukać w nim prawdy na temat tego, czy dana osoba jest właśnie tą, której szukaliśmy. Jeśli tak, należy wówczas uwierzyć i skoczyć, by przekonać się czy mieliśmy rację – innej drogi nie ma.

Co się stanie, jeżeli jednak się nie uda? Warto zadać sobie to pytanie. W przypadku rozpadu związku, niezależnie od czasu jego trwania, otrzymamy cenną lekcję życia, będziemy mogli wyciągnąć wnioski, dopisać kolejne doświadczenie na swoim koncie i poczuć się dojrzalszymi, bogatszymi o nowe przydatne doznania. Sami decydujemy co zrobimy z tymi negatywnymi przeżyciami i jaką korzyść z nich odniesiemy. Pławienie się
w rozpaczy i rozpamiętywanie starych niepowodzeń na pewno nie pomoże nam rozwijać się i piąć do góry po drabinie życia, na której szczycie mamy przecież stać się dojrzałymi i mądrymi ludźmi. Jeśli jednak założymy optymistyczny scenariusz, że tym razem się uda i że spotkaliśmy osobę, z którą chcemy stworzyć zdrową i wartościową relację, możemy doświadczyć prawdziwej, dojrzałej więzi, kochać i być kochanymi, a więc zrealizować odwieczne pragnienie każdego człowieka. Szkoda, by lęk uniemożliwił nam chociażby podjęcie próby stworzenia czegoś tak pięknego i uskrzydlającego jak dobry związek z osobą, która wydaje się być naszą bratnią duszą.

Autor: Katarzyna Kosior – psycholog
Źródło www.kochamzabardzo.pl

PODOBNE ARTYKUŁY