W tym artykule zebrałam Wasze rekomendacje na radzenie sobie z samotnością, aby zainspirować innych i pokazać różne punkty widzenia.

Zmiana punktu widzenia
Jakieś niecałe dwa lata temu zaszłam w ciąże….i zostałam sama….było naprawdę mi ciężko nawet zaryzykuje stwierdzeniem, że byłam prawie na skraju załamania. Dziś dziękuje Bogu, że tak się stało. Nauczyłam się przede wszystkim cieszyć się chwilą obecną, wiem że brzmi to banalnie ale tak jest. Przestałam się martwić czymś na co nie mam wpływu, bo nie mam wpływu na to czy ktoś mnie pokocha czy nie…..wogóle przestałam nawet się tym przejmować bo pracowałam nad tym żeby żyć ze sobą w zgodzie i polubić siebie….nadal pracuję nad tym ale jestem coraz bliżej sukcesu. Kluczem jest to, żeby nie skupiać się nad tym że jest się samotną osobą ale skupiać się przede wszytskim na sobie i na pozytywnych tego aspektach, podstawym błędem jaki popełniamy to taki że nie skupiamy się na tym co fajne tylko na tym co złe i smutne…po co???, To my sami jesteśmy dla siebie najważniejsi, reszta sama przyjdzie. Macie do wyboru albo siedzieć i użalać się nad sobą, albo cieszyć się życiem. Życie ma sie jedno i wbrew pozorom jest krótkie więc lepiej życ fajnie i się uśmiechać niż płakać.
p.s. samotność nie jest taka zła trzeba tylko siebie pokochać!!!
Basia


Samotność przestała być moim wrogiem
Przede wszystkim nie patrzę na samotność jak na wroga, a to bardzo pomaga w radzeniu sobie z nią :-). Koncentruję się na sobie i robieniu rzeczy, które sprawiają mi przyjemność – kino, basen, książki, spotkania z przyjaciółmi. Bardzo stawiam też na poznawanie siebie, obserwowanie swoich emocji i reakcji na różne sytuacje. Wychodzę z założenia, że tylko wtedy gdyb będę szczęśliwa sama ze sobą to będę mogła być szczęśliwa z kimś innym :-).
Monika


Pomaganie innym pozwala mi zapomnieć o samotności
Samotność to niemy krzyk, pustka w sercu którą nie da się zapełnić. Przetrwać to codzienną walką z samy sobą gdzie w ciągu dnia szukasz powietrza a w nocy wylewasz łzy by wraz z nimi wylać odrobinę bólu z siebie by zasnąć. Czy jest na to lek ? Ja takiego nie znam, żadne słowa tu nie pomogą, chociaż oczy proszą o pomoc to słowa przez gardło nie przechodzą.
Jestem osobą samotną, tak się czuję. Mieszkam z rodziną mamą, tatą i z bratem, mam jeszcze dwie siostry. Mam rodzinę i znajomych.Mimo to jestem samotny, dlaczego ? Ja wiem, ale nie potrafię o tym mówić i dlatego nikt mojego krzyku nie słyszy. Taki mój los.
Moje przetrwanie to pomoc innym. Przyglądam się ludziom, jestem dobrym obserwatorem i słuchaczem. Nasłuchuję i wyciągam swoją pomocną dłoń w tedy kiedy tego potrzebują. Staram się im pomoc a kiedy widzę uśmiech na ich twarzach na chwilę zapominam o samotność. Ja się nie liczę, mój ból jest nie ważny ,wolę pomagać innym.
Często zadaję sobie pytanie, jaki sens ma moje życie ? Chyba takie by pomagać innym,to moje przetrwanie.
Marek


Nie wiedziałam kim jestem i co oznacza bycie samą
Witam serdecznie,
na ulicę Ptasią trafiłam dzięki artykułowi w gazecie, który został napisany przez Panią Sylwię Krajewską.
I tak zaczęła się moja przemiana. Inaczej tego nazwać nie mogę ponieważ czuję się inną osobą. Trafiając do Pani Sylwii nie wiedziałam kim jestem, że poczucie własnej wartości jest mi zupełnie obce i czym są potrzeby (nigdy nie zapomnę pytania: Pani Aniu jakie ma Pani potrzeby? , a ja na to: ja nie mam żadnych potrzeb :-). Teraz mogę się z tego śmiać ale wtedy nie było mi tak do śmiechu. Nie wiedziałam dlaczego moje związki zaczynają się zakochaniem, a kończą strasznym rozstaniem. Dlaczego z jednego toksycznego związku wchodzę w kolejny, często gorszy. Nie wiedziałam co to jest bycie samą, a kiedy już byłam dlaczego całą swoją energię skupiałam na szukaniu partnera. I dlaczego ta samotność była taka straszna. Nie wiedziałam kim jestem, czego chcę i co jest dla mnie dobre. Nie potrafiłam brać, za to w dawaniu byłam mistrzynią :-). Dzięki terapii indywidualnej tego wszystkiego się dowiedziałam, nauczyłam się dbać o siebie, stawiać granice, wyznaczać sobie cele i mówić o swoich potrzebach. A co najważniejsze gdy już nauczyłam się być sama, moje życie się zmieniło, w końcu poczułam się ze sobą bardzo dobrze. Po jakimś czasie…poznałam cudownego mężczyznę, który jest teraz moim mężem i oczekujemy na nasze maleństwo :-). Wiem, że jest to historia napisana w dużym skrócie ale mimo to mam nadzieję, że przeczytanie jej komuś pomoże.
Nie bójcie się prosić o pomoc, ja czułam straszną chęć zmiany i to wydaje mi się moim wielkim sukcesem. Po prostu wiedziałam, że jak sobie nie pomogę to nic się nie zmieni. Teraz nie wiem co to samotność, bo mam blisko siebie kogoś kto mnie wspiera i jest dla mnie oparciem. Trzymam kciuki za wszystkich samotnych, pamiętajcie – wszystko jest możliwe ? Dziękuję wszystkim, których poznałam, a w szczególności Pani Sylwii Krajewskiej, która jest nie dość, że psychologiem z powołania, to jeszcze cudownym człowiekiem.
Jeszcze parę zdań na temat: jak ja sobie radziłam z samotnością?.
Najpierw napiszę, że moja samotność wynikała z braku partnera.
Zanim trafiłam na ul. Ptasią czułam smutek i tęsknotę za kimś, ale jednocześnie towarzyszył mi lęk, że znowu zostanę zraniona bądź ja kogoś zranię. Tu zmieniło się moje myślenie, kiedy czułam się źle szłam na spacer po lesie, biegałam, zaczęłam odnawiać stare kontakty, gotowałam sobie coś pysznego do jedzenia, robiłam sobie gorącą kąpiel pełną bąbelków i czytałam. Robiłam coś dla siebie. Coś co sprawiało mi przyjemność.
Ania


Codzienne radości przybliżają do pokonania samotności
Mam wrażenie, że samotność to teraz jedna z najczęstszych chorób, jakie dotykają ludzi w każdym niemal wieku… Zarówno wśród moich rówieśników (20-30) jak i osób starszych… Ja długo nie uświadamiałam sobie tego, jak bardzo byłam samotna. Pomimo tego, że miałam rodzinę, przyjaciół, faceta…(!) W międzyczasie zupełnie przez przypadek trafiłam do Psychocentrum… DZIĘKI BOGU :))) Bo dzięki temu, uświadomiłam sobie wiele rzeczy i jestem szczęśliwa ? Trzeba się przede wszystkim sobą zaopiekować – pokochać siebie, z małego dziecka które siedzi wewnątrz, przeobrazić się w dorosłą osobę, która będzie potrafiła się sobą sama zaopiekować, a wówczas… Samotność Ci nie straszna ? Wiem, że to co piszę, pewnie może brzmieć absurdalnie. Ale musicie mi uwierzyć na słowo ? Skupiajcie się na małych rzeczach które cieszą na co dzień – praktykujcie uczucie wdzięczności, bo to jak wiele mamy, uświadamiamy sobie dopiero jak już to stracimy, niestety…
Róbcie coś dla siebie.
Każdego dnia.
Nawet, jeżeli nie odczuwacie takiej potrzeby! ? To zaprocentuje ? (Gwarantuję.) Moja samotność nie wynikała z braku ludzi na około, bądź mężczyzny. Wynikała ona ze strachów i leków jakie siedziały w mojej głowie, a których nie byłam świadoma.
Potrzebowałam kogoś, kto mi pomoże, weźmie za rękę, UŚWIADOMI. Byłam wcześniej u wielu psychologów, ale każda wizyta kończyła się tak samo – miałam wrażenie że psycholog do którego trafiałam sam potrzebuje jakiejś sesji… Do czasu ? Już byłam zrezygnowana. Przestałam wierzyć że jakikolwiek psycholog jest w stanie mi pomóc, przestałam wierzyć w prawdziwość tego zawodu. Uznałam: ostatni raz. Ostatni raz spróbuje, tylko po to, żeby się przekonać, że to nic nie da. I o to CUD ? W Psychocentrum poznałam Kobietę która miałam wrażenie że czyta mi w myślach! ? Widzi… Rozumie… Tłumaczy… Każdego dnia dziękuję Bogu Sylwio, że postawił Cię na mojej drodze ?
Natalia


Są chwile, gdy chcę być sam i nauczyłem się je lubić
2 lata temu kolega polecił mi grupę terapeutyczną w Psychocentrum. Byłem w kryzysie, po rozwodzie, z potrzebą wyżalenia się, z poczuciem krzywdy, zraniony -zdecydowałem się wziąć w niej udział ! Normalnie omijam takie miejsca, to nie dla mnie. Dziś z perspektywy czasu widzę jak dużo skorzystałem. Jak wiele dowiedziałem się o sobie, jak się rozwinąłem. Dziś jestem już kimś innym. Nie tylko ja to widzę. Wielu znajomych potwierdzało dojrzałość moją w różnych sytuacjach. Praca w grupie terapeutycznej, ciężki kawałek, szczególnie na początku. Potem coraz łatwiej. Dałem radę. Cieszę się ? !!!! Z tej grupy do dziś utrzymuję kontakt z dwiema osobami. A prywatnie nie jestem już sam. Spotkałem bratnią duszę. Dużo ROZMAWIAMY, fajnie spędzamy czas razem, mamy wiele wspólnych zainteresowań. Są też chwile gdzie lubię i chcę być sam. Nauczyłem się szanować siebie i innych. Wszystkim samotnym polecam grupę terapeutyczną, dobra praca nad sobą, fajni ludzie. Same korzyści. Powodzenia ! Jarek z Warszawy
Jarek


Wolontariat zastąpił mi samotność
Mam 31 lat, kilka nieudanych za sobą związków. Wiele łez wypłakałam. Dziś jest lepiej. Nie spinam się aż tak, że spotkam czy nie spotkam tego wymarzonego chłopaka. Pewnie, że chcę ale nie jest to już dla mnie aż takim problemem jak kiedyś. Może pogodziłam się z tym, że jest jak jest.
Od roku samotność zastąpiłam wolontariatem. Wolne chwile spędzam z dziećmi chorymi na białaczkę. Bawię się z nimi, rysujemy, gramy, rozmawiamy, śmiejemy się i płaczemy razem. To niesamowite jak można w tak krótkim czasie zżyć się ze sobą, jak dowiaduję się, że któreś dziecko na mnie czeka od rana, że ma rysunek specjalnie dla mnie…. To cudowne a zarazem okrutnie trudne wiedzieć, że te dzieci mają wyrok w postaci bezlitosnej choroby. W obliczu tego czym, że jest samotność. Wiem, że robię coś dobrego dla innych, ale też i dla siebie. Uczę się od nich pokory i cieszenia się tym co jest.
Zatapianie się w samotności, użalanie się nad sobą jest egoistyczne. Wielu ludzi na świecie jest potrzebujących, wielu samotnych. Dlaczego nie przerwać swojej samotności na rzecz bycia dla innych. Może los po to dał nam samotność . . .
Anka


Koniec z samotnością: znalazłem miłość
Nie bardzo radziłem sobie z samotnością. Jedyny sposób jaki na nią znalazłem to portale randkowe i czaty. Pisałem, spotykałem się z kobietami….. To burzliwy czas !!!! Ale udało się. Poznałem Dorotę. Jesteśmy ze sobą już 1,5 roku, dobrze się dogadujemy, planujemy wspólną przyszłość.
Powodzenia dla wszystkich.
Fajnie, że taki portal powstał :).
Piotr


Wróciłem z dalekiej wyspy za morzem samotności

Lubie samotność gdyż nie czuje się wtedy tak sam mogąc skupić się chodź by na myśleniu o innych. Skupić tak ładnie aż w sercu poczuję.To i i na kocie się czasem skupie i na psie.I wierzcie mi nie jestem już sam czując jak ta samotność mnie szlifuje aż czasem łza uderzy o klawiaturę.Ale to tylko chwila……….kiedyś bylem bardzo samotny na dalekiej wyspie za dalekim morzem, nie wiele jeszcze wiedząc o samotności.Ale pewnego poranka po burzy podniosłem książkę w polskim przekładzie Martina Idena- Londona.Była mokra i słona a ja czułem słodycz.
Włodek

PODOBNE ARTYKUŁY